Ostatni wspólny dzień wyprawy zaczynamy od wizyty w banku i wymiany ping pongów - jeszcze mała chwila dla milionera:)
Celem głównym dnia było odwiedzenie prowincji Ninh Binh znajdującej się około 100 km na południe od Hanoi a tam XVII - wiecznych świątyń Dinh Tien Hoang oraz King Le Dai Hanh i wyprawy gondolkami do jaskiń Tam Coc na rzece Ngo Don.
uśmiechnięta misja:)
Ninh Binh to prowincja słynąca z kóz i wspaniałej kuchni na bazie mięsa koziego:
ale świnek też nie brakuje
Po powrocie do Hanoi nadszedł pożegnania czas polskim zwyczajem żegnaliśmy się żubróweczką ale nie zabrakło też wietnamskiej ryżowej wódeczki od naszego nowego przyjaciela Hunga i przyjaciólki Huyen.
A na koniec krótki spacer wokół jeziora Hoan Kiem, ostatnie chwile razem.
Wietnamczycy to naród ogromnie wysportowany rano (świtem koło 5) i wieczorem nad jeziorami, w parkach, na dużych placach można spotkać mnóstwo ludzi biegających, chodzących, tańczących i ćwiczących cokolwiek.
We wtorek rano żegnamy
Beatę, Piotra i Miecia. Porannym lotem odlatują do Hoi An. Resztą grupy
zostajemy w Hanoi.
czas się pożegnać - niektórzy kombinują jakby tu zostać choćby 2 miesiące dłużej:)
to były piękne dni...
:) A te kombinacje to naprawdę? Za 2 miesiące to ja już będę w Wietnamie.
OdpowiedzUsuń