wtorek, 6 listopada 2012

prowincja Ninh Binh

Ostatni wspólny dzień wyprawy zaczynamy od wizyty w banku i wymiany ping pongów - jeszcze mała chwila dla milionera:)
Celem głównym  dnia było odwiedzenie prowincji Ninh Binh znajdującej się około 100 km na południe  od Hanoi  a tam  XVII - wiecznych świątyń  Dinh Tien Hoang oraz King Le Dai Hanh i wyprawy gondolkami do jaskiń  Tam Coc na rzece Ngo Don. 







 


 uśmiechnięta misja:)


 Ninh Binh to prowincja słynąca z kóz i wspaniałej kuchni na bazie mięsa koziego:



ale świnek też nie brakuje
 

Po powrocie do Hanoi nadszedł pożegnania czas polskim zwyczajem  żegnaliśmy się żubróweczką ale nie zabrakło też wietnamskiej ryżowej wódeczki od naszego nowego przyjaciela Hunga i przyjaciólki Huyen.

A na koniec krótki spacer wokół jeziora Hoan Kiem, ostatnie chwile razem.


Wietnamczycy to naród ogromnie wysportowany rano (świtem koło 5)  i wieczorem nad jeziorami, w parkach, na dużych placach można spotkać mnóstwo ludzi biegających, chodzących, tańczących i ćwiczących cokolwiek.

We wtorek rano żegnamy Beatę, Piotra i Miecia. Porannym lotem odlatują do Hoi An. Resztą grupy zostajemy w Hanoi.

czas się pożegnać - niektórzy kombinują jakby tu zostać choćby 2 miesiące dłużej:)


to były piękne dni...

1 komentarz:

  1. :) A te kombinacje to naprawdę? Za 2 miesiące to ja już będę w Wietnamie.

    OdpowiedzUsuń