sobota, 3 listopada 2012

Zatoka Ha Long

Jak dobrze wstać skoro świt. Walenie w drzwi przedziału o 4.30 skutecznie postawiło nas na nogi. Szybki prysznic w pokojach hotelowych - żeńska część ekipy po raz kolejny udowodniła ze potrafi, w podziale 6:4 i tak dały radę szybciej niż faceci.
Po porannej toalecie wyjazd do zatoki Ha Long. Nasz przewodnik starał się przedstawić nam krótka informacje na temat regionu do którego się udajemy ale zanim dobrze zaczął wszyscy szybko  usnęli.
Po 4 i pól godzinach spędzonych w podróży w końcu docieramy do celu, nasze zmęczenie rekompensuje  pogoda i  niezapomniane widoki.

  


 
Załoga naszego prywatnego 'jachtu'  rozpieszcza nas na każdym kroku serwując kwitnące potrawy i przepyszną wietnamska kawę na tarasie.


 

Nadwyżki kalorii spaliliśmy pokonując 475 stopni na wzgórze wróżek.




 


Po zejściu opłukaliśmy nogi w morzu chińskim, po czym mała dżonką popłynęliśmy do jaskini w atolu Hang Lu On.


 


Długi dzień zakończyliśmy warsztatami z budowy fotoreportażu ( Grzesiek nie ma litości) i projekcja filmu o Edwardzie Wats ' inteligentna nagość'.

 
Korzystając z ciepłej gwiaździstej nocy, cześć grupy zdecydowała się spać na dachu statku pod gołym niebem.

 
  

Nad ranem obudziły nas nieśmiałe promyki słońca i krzątanina załogi. Wietnamska Kawa jak zwykle smakowała wybornie.

Kolejnym punktem programu który zaplanował dla nas Tom było zwiedzanie  surprise cave... Rozmiar jaskini wszystkich zaskoczył - a rozmiar ma znaczenie!
Zagadka dla dociekliwych co przedstawia zdjęcie.


W drodze powrotnej zostaliśmy miłe zaskoczeni.  Okazało się ze nasz blog jest popularny, Para polskich turystów rozpoznała nas! okazało się ze śledzą naszego bloga:) pozdrowienia dla Asi i Pawła.

 
Tym miłym akcentem opuszczamy zatokę, ale na wybrzeżu sprawdzamy na lokalnym targu co rano udało złowić się rybakom. Zaopatrujemy się również w dziwne egzotyczne owoce.  Kontynuując poznawanie wietnamskich smaków do duriana i dragon fruit dołącza rambutan, oko smoka( dragon eye) mango- pycha.
Krótka wizyta w muzeum kawy jako ze Wietnam jest drugim co do wielkości eksporterem kawy na świecie.  zaopatrzeni w kawa od zwierzątka , nie pamiętamy nazwy tej wiewiórki rzucamy się na perły. Po szkoleniu jak rozpoznać prawdziwa perłę robimy zakupy już jako eksperci
Nawet faceci  intensywnie wklepywali przeciwzmarszczkowy krem z pereł;) zerkając co chwila w lustro czy już działa . Odmłodzeni o 10 lat wyruszamy posmakować tutejszego afrodyzjaku- wężowa kolacja. Mimo lekkich oporów Tomka decyzja o wyjeździe została przegłosowana. Demokracja.

Wąż, była to kobra, okazał się całkiem smaczny. Dobrze smakuje skóra, jako chipsy oraz przepyszne były sajgonki z mięsa kobry.



Jutro wioska ceramiczna Bat Trang. 




2 komentarze:

  1. Na pierwszy rzut oka widać, że to falluso-podobna skała ;) Mniemam, iż przykuł oko zwłaszcza żeńskiej części Waszej drużyny... Świetny reportaż! Pozdrawiam i życzę dobrych kadrów i jeszcze większej masy inspiracji! A.W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie pozdrawiamy i zyczymy dobrej pogody ;) - Asia i Pawel

    OdpowiedzUsuń